STAROŻYTNA SZTUKA AROMATERAPII (Zakład Medycyny Niekonwencjonalnej #1)


    Kloszardzi zajmujący się starożytną sztuką aromaterapii. Czynią ludzi szczęśliwymi przez świadomą pracę z powonieniem. Ich nosy (klientów) przez dwa tygodnie bezustannego przyzwyczajania się do smrodu żuli i starych bab myjących ręce w piasku oblewanym regularnie przez ich gnijące od środka kocury - ci klienci - po wyjściu z tego sanatorium mają powonienie, nerwy węchowe, czujki wonne, zapachowe czujniki tak wypalone i ogołocone z wszelkiej ciekawości świata zewnętrznego, że już nic nie czują... Czasem zobojętnienie jest błogosławieństwem dla ubogich armatorów nieszczelnych wnętrz z Kamczatki. Jeżeli zaś mają klienci zakładu kloszarnego szczęście to wtedy w ich kichawach, trąbach, kinolach (lub w centrum nerwowo zarządnym znajdującym się w mózgownicy) następuje swoista transformacja.

    Jedna z ludzkich ułomności - polegająca na rozpoznawaniu impulsów rozkoszy lub bólu poprzez ich przeciwstawne zestawienie - umożliwia dawnym bezrobotnym śmierdzielom prowadzenie intratnego biznesu na skalę bezprecedensową. Wszyscy fani New Age i wysokowibracyjni atleci kupują broszury za darmo ich zakładu, który ma siedzibę w każdym większym, niż Mexico City mieście na świecie w Polsce i za granicą. 
    Dr Janusz Flacha (tytuł uzyskał drogą nielegalnego przywłaszczenia miana specjalisty, choć z drugiej strony jego autorytet firmuje całe grono kolegów sprzed fachu jak np. mecenas Stanisław Stachu Stanisławowicz, który reprezentuje firmę w sądzie i dba o jej dobry wizerunek) w następujących słowach opisał działanie kuracji:

    ""Proszę państwa weźcie głęboki wdech. Tylko przez nos, ale z lekko uchylonymi ustami. Czujecie tę woń? To gówno. Tak śmierdzą odchody starych ludzi. Oczywiście mieszanka jest tajemnicą firmy. Posiada w sobie wiele innych składników, których nie zdradzę, ale nie o to chodzi. Chciałbym dla Państwa w skrócie wyjaśnić na czym polega fenomen. Otóż dla przykładu podam, że człowiek masturbujący się codziennie, po kilka razy, ma potem niejaką trudność z pełnym przeżywaniem autentycznej, głębokiej przyjemności ze zbliżenia z żywą osobą. Przesyt w poczuciu orgazmu, czyni go nieczułym na rozkosze. W dziedzinie pseudonaukowej psychologii to się profesjonalnie nazywa "Przejście na drugą stronę zbocza". Łapiecie o co chodzi? Może inny przykład. Bliższy życiu. Np. ktoś kto jest trzymany w piwnicy i bity codziennie, po stopach, łokciach i innych czułych miejscach na ciele, gdy się go wypuści, po miesiącu takiej jazdy, będzie czuł rozkosz i doznawał erekcji, bądź zwilgotnienia narządów kobiecych, nawet przy braku jakichkolwiek bodźców (oczywiście przy odpowiednim uprzednim programowaniu podprogowym). Będzie odczuwał lub odczuwała rozkosz z samego braku elementu bólowego! Pozwolę sobie na użycie cytatu z Platona. Fragment dialogu Fedon dla ciekawych, cytuję: A Sokrates usiadł na łóżku, założył nogę na nogę i zaczął ją ręką rozcierać. A rozcierając, jaka to dziwna rzecz, powiada, to, co ludzie nazywają przyjemnością. Jaki dziwny jest jej stosunek do tego, co się wydaje jej przeciwieństwem, do przykrości. Obie razem nie chcą człowiekowi przysługiwać, ale jeśli ktoś za jedną z nich goni i dosięgnie, bodaj że zawsze musi i drugą chwycić, jakby zrośnięte były wierzchołkami, choć są dwie. I mam wrażenie, powiada, że gdyby był to zauważył Ezop, byłby bajkę ułożył, że bóg chciał je pogodzić, bo są w wojnie z sobą, a że nie mógł, więc im tylko wierzchołki powiązał i dlatego to, kto jedną z nich posiądzie, zaraz mu potem i druga przychodzi. Tak zdaje się i u mnie — naprzód miałem w nodze przykrość od kajdan, a teraz, zdaje się, wchodzi mi tam za nią przyjemność.
    Więc teraz już z całą pewnością wszyscy z was pojmują głębie tej metody. Spytacie pewnie, dlaczego akurat węch? Otóż jest to najstarszy z naszych zmysłów i również najbliżej spowinowacony z mózgiem. Dokładnie chodzi o to że treść zmysłowa najmniejszemu ulega ukształtowaniu i interpretacji przez ten narząd. Nos nie przetwarza jak wzrok czy słuch. On wpuszcza cząsteczki smrodu, prosto do mózgu i w ten sposób, po kilku dniach intensywnej kuracji, mózg zaczyna być wypełniony kleistą cieczą. Oczywiście konieczne jest do tego wcześniejsze, farmakologiczne porażenie śluzówki, ale dzieje się to także naturalnie za sprawą kwaśnych odczynów amoniakalnych w urynie.
    Proszę Państwa metoda nie jest tak rewolucyjna jak mogłoby się wydawać. Już w starożytności ludzie pościli, żeby im lepiej smakowało żarcie na święta. Już od zamierzchłych czasów małżeństwa kłócą się, żeby się mogły potem pogodzić. Po zimie następuje wiosna. A po chlaniu, rzyganie. Tyle z mojej strony. Czy są jakieś pytania?"

    Pytania i odpowiedzi zostawimy sobie na inny raz, a tymczasem wyobraźmy sobie brudny, zrogowaciały, pokryty brunatną warstwą czystego ohydztwa, parujący niewidocznie smrodem śmietników palec kloszarda. Czujecie to? Teraz zaczyna obgryzać paznokcie..

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Hrabinas Encounter in der Gorlitzer Park zusammen, czyli Gwałtowny Montaż (kontekst)

Interesują kogoś takie rzeczy?

Szmaragdowe Tablice - Thoth - Wprowadzenie