Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2020

Puprose

Obraz
       Szklanka gorącego mleka stuknęła o świeżo myt ą  podłogę. Wśród oparów, lśnią w promieniach popołudniowego słońca odłamki. Elementy układanki nie do złożenia. Co za ulga. Ka ż dy zamiar w zal ą ż ku zdławiony. Swobodny spadek. Nuda pomieszana z radości ą.         Z czystego źródła tryska krystaliczna woda. Porzuć zamiar. Nie ufasz gor ącemu sercu, co pragnie miłości? "Wolność kończy się tam, gdzie czubek obcego nosa", takie słowa. Inne słowa - mo ż e zbyt odwa ż ne - by "za wolność do wyra ż ania myśli przez drugiego, oddać swe  ż ycie, z racj ą jego wcale nie musz ąc się zgadzać". Porzuć zamiar. Sen o obowi ązku.        Nic nie musisz. Jeśli to wiem - to wtedy muszę. Je ż eli jeszcze nie - to nie. Jeśli wiem - to nie muszę, bo chcę. Jeśli chcę - to muszę. Nowa szklanka z nowo podgrzanym mlekiem spełnia swe przeznaczenie. I co? Nic się nie dzieje. Śladu po tym nie ma.        Na gruzach zburz onego bloku mieszkalnego w zak ątku gdzie dociera deszczówka,

Dążąc ku niestworzonemu światłu

Obraz
- Wyprzesz się mnie, trzy razy Piotrze. - Nie, Panie! Nigdy tego nie zrobię! I stało się, gdy rzymscy strażnicy spotkali Piotra. Spytali go o Jezusa, a ten po trzykroć wyparł się go, krzycząc:  -Nie znam! Nie znam tego człowieka. Więc, jeden wziął rolę męczeńską na siebie, by inni już nie musieli.  Nie było go tam. Ciało zamknięte w jaskini, bez życia – zniknęło, bez śladu. I niektórzy mówili: -On nie umarł! Żyje tu pośród nas. On żyje. Czy nie widzicie go?! A oczy ich zalane łzami współczucia, patrzyły jak miłość rozlewa się wszędzie.  Nie patrzą - tak boli... Nie trzeba się bać. Jest, lecz go nie ma. Istnieje, choć umarł. Miłością nazwany; Rozognione rany, świadectwem potęgi; Krwawe plecy, pręgi. Gdzie jest, skoro odszedł? Takie to miejsca jak i z drugiej strony. Drzew dookoła zwalone korony. Pion w poziom zmieniony,  No. Prąd z każdej strony spieniony inaczej. Ręki człowieka nie widać. Orkiestra, gra pod batutą słońca dyryge

D I S C R I M I N A T I O N

Obraz
Spróbuj spojrzeć w dal siną za oknem. Czarują obiekty. Spojrzenie, wciąż skacze to z miejsca na miejsce, i na miejsce z miejsca wraca. Nie tam gdzie chcesz. Gdzie czy chcesz czy nie. Jak zajączek niespokojny, spłoszony, płochliwy, co w miejscu wysiedzieć nie umie. W jednym czy w jednej nie wytrwa przystani, bo ciągiem go ciągnie w tę stronę, tę samą. Spróbuj spojrzeć w dal siną za oknem.  W miejscu jednym nie trwając, nie skacz także tu i tam. Zawiśnij jak gdyby nad ziemią niesiony, co wszędzie siedzi - i nigdzie. Obrazy ciągną, chcą wchłonąć. Uwagi zasób pomieszać: "O, drzewo! Wiatrak i chmura." Czy to zatrzymasz? Nie sposób. Czy zobaczysz je na raz od razu? Nie można. Nie patrz się i się popatrz. Pojmij, lecz nie myśl. Rzuć rozważanie. Oto moc świadomości zwana rozróżnianiem. Gdzie oko rozpozna obiekt - tam koncept. Co ucho wyłapie, węch, zmysł dowolny - tam koncept. Pojęcie. Bez słów choćby nęci. Gdy spojrzysz na szybę

Chaos Ład Chaos, What?

Obraz
Szum, zagłuszenie myśli. Gdzieśmy szli? Myśmy szli tam do światła! Ćmy co odbite od szklanej żarówki, Lub Ci pracujący - to mrówki. Trzy rzeczy na raz. Abece cebea. Jak z mitów głowizny wściekłego cerbera, Kąsają, gdy dłonią pogłaskać spróbujesz. Szczekanie trzech głów! Świata kuniec. Tak; nie i nie wiem - się zlało się w blabla . Straszydła zębata nurt myśli mi skradła. By nurt ten odnaleźć na próżno się zmuszam. To las, dzika puszcza i tłuszcza. "Przytuliła się do dziadzia!"; "Ty jesteś Natalka ." " Gdy otwierasz usta, jedzie z nich kapusta!" "A chcesz soku jeszcze?" Radio gra i pralka. Westchnienie. Milczenie zamarło na ustach pyszałka. W tym POMIESZ k ANIU , mieszkaniu za monet wiele, ludzie, którym nadaję miano - przyjaciele! Zgoda, więc w drogę! Przyziemne królestwo w zasięgu ręki! Ruszajmy zaprzęgiem udręki! Hej pędzą konie szalone przez życie! Hajda i galop. W tle wilków wycie. Wicher, wichura, czesana nim skór

Niesporczak

Obraz
Ironiczna powierzchowność to igiełka. To przeciąg. Nie czując - płuc zapalenia doczekasz. Atak na wroga, co wrogiem Ci nie jest. Ty zmysły swoje zgwałciłeś! Więc innym niedźwiedzią wyświadczysz przysługę, Wyszarpiesz spod głów ich podgłówek. Powierzchowności czciciele. Wyznawcy życia. Mistrzowie niezadawania pytań. W kim szukać wroga? Czy może przed nim ukrycia? Pod samą powierzchnią strach i ucieczka. Bać się nie mogę przestać. Czuję nienawiść. Nasiąkam nią, chłonę ją. Próbuję pomóc – za chwilę przyjebać chcę komuś. Tak. Nienawidzę ich bardziej. Lepiej coś czuć czy nic nie czuć? Czy ból wybierzesz człowieku logice na przekór? Szary to też kolor, a oni tacy szarzy widzę to wyraźnie. Raz ich odleję z tej formy na zawsze i poślę precz wyobraźnię. Gotowy teraz świat cały! Świat zrozumiały, świat znany, przez dziecko ukształtowany, bezpieczny. Ach! W głowie mi ciągle amory, majteczki mi pachną; i byś mi była matką nieznajoma. Życia