Interstrefa

    Odbyłem podróż do Interstrefy. Nie taki diabeł straszny jak go malują. Pokrzywy wyrwałem z korzeniami i posłużą za polewkę dla yoginów. Czy odrosną, przekonamy się. Łopaty jeszcze nie chowam, wisi w pogotowiu. 
    Brodacz bez miejsca na ziemi, bo mieszka w wymiarze przesiadkowym na granicy Interzone, a Real Flugzeug, zagrał rolę boddhisattvy. Boddhisattva to ktoś kto czyni pożytek, bez koncepcji że "on/ona robi coś dla kogoś innego". Dokładnie szlachetny Menelaos tak się zachował. Odebrał mi truciznę; zrzuciłem bagaż. 
    Widziałem kraty więzienne. Widziałem żołnierzy pełniących obowiązki. Traktują je poważnie. Dymny zaduch dżumandżi paradoksalnie ułatwił mi przedarcie się przez ławicę pułapek. W mętnej wodzie nieprzewidywalnych pytań, złowiłem trop swojego złego uczynku. Przyznałem się. Przyznaję się że kradłem sobie czas w tym drogocennym pojeździe jakim jest Cenne Ludzkie Ciało (Przypis: Nie każde ludzkie ciało jest cenne). 
    W Interstrefie o tej porze roku zawsze jest nieznośnie gorąco. Upał. Moja wyalienowana dusza gubi się w domysłach i to dostrzegam tylko, czego nie ma. 
    - Jest pan mężczyzna chyba! 
   - Tak. Stanąłem twarzą w twarz z tym który wymierza karę i nie uląkłem się jego fatalnego oblicza. 
    Niebiesko szara kurzawka "Rauchen ist tödlich" była jak granat dymny. Krzyczeli szukali nie mogli mnie dorwać. Kryłem się jak ninja. Chwycili tylko przynętę. Czy rozegrałem to jak na tajnego agenta przystało? Podjąłem decyzję i wytrwam w niej, choćby dusza jęczeć miała. 
    

Dzisiaj wracam do miasta stołecznego Łodzi a tam czeka na mnie dzielny Brego, Bucefał, ogier Gładzistonapletnisty. Dosiądę go i wiatr znów zaplącze mi się we włosach, choć zakola poszerzają swe terytorium. Niechaj wiatr zmian i życia zedrze mi grzywę do skóry, pruj rączy koniu i zasłuż na swoją kostkę cukru. Wracam do ciebie ukochana. Zostawiam niepewny śmietnik przeszłości za sobą. Jak zimny prysznic po mordędze jak Sahara. Teraz Saraha. Jak nowe drzwi otwarte. Nie obchodzi mnie co było. Chcę być mężczyzną proszę pani. Wezmę te walizkę chętnie pani pomogę. Dźwigam ją żwawo.
    W przedziale tylko drużyna podróżujących nastoletnich atletek, albo kulturystek. Ciała młodych bogiń. "Friends! Salvation is waiting! - powiedział mistrz zachęcając Don Juanów i klonów Romeo"  Inni pasażerowie w obecności tych kilku idealnie wypełnionych pośladkami legginsów, stają się nieobecni. Te dziewczynki same sobie poradzą z bagażem. Mają silne ramiona. Moja bogini też ma, ale na szczęście cieszy się gdy ją noszę.
 
ona chce opieki
ona chce odpowiedzialności
ona chce siły
Kocham Cię Waleria

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Hrabinas Encounter in der Gorlitzer Park zusammen, czyli Gwałtowny Montaż (kontekst)

Interesują kogoś takie rzeczy?

Szmaragdowe Tablice - Thoth - Wprowadzenie